Teraz nadchodzi zasadnicze pytanie... Kto popełnił gorszy błąd? Krokiet żeniąc się czy Smerf wychodząc za mąż?
Ale od początku. Zaczęłyśmy myślenie o ślubie już w lutym, data była ustalona na maj, ale niestety przez brak czasu (bo krokiet uciekł sprzed ołtarza!!! - Smerf) nie wyszło. Pod koniec wakacji kiedy dołączyłam do klubu zaczęłyśmy myśleć o tym na poważnie i padło na 16 września. Mijały tygodnie, wszystko było dopięte na ostatni guzik, aż nastąpił ten długo wyczekiwany dzień.
Od rana sprawdzałyśmy czy wszystko jest przygotowane, kupiłyśmy pikniki i wyczekiwałyśmy tej godziny. W końcu po godzinach męczarni nastała 19. Zapowiadało się totalną porażką, przyszły tylko 3 osoby więc postanowiłyśmy jeszcze trochę poczekać. Po 10 minutach czekania okazało się, że będzie nas 11! Zaczęłyśmy ceremonie Smerf razem z uczestnikami podjechali do miejsca, w którym ja i Sam (ksiądz) czekaliśmy na moją przyszłą żonę. Po zakończonej ceremonii pojechaliśmy na Zapomniane Pola, aby zacząć się bawić!
Najpierw rozłożyłyśmy piknik aby na spokojnie porozmawiać, następnie była zabawa w krzesełka. Poustawialiśmy konie i osoba, która ostatnia weszła w konia odpadała. Nasza cudowna Gil oczywiście wygrała (hehe). Potem nadszedł czas na rzucanie welonem i muszką! Nową panią młodą została Inga, a nowym panem młodym Boni (oczywiście pierwszy pocałunek był).
Kiedy wybiła godzina 20 pojechałyśmy do Fortu Pinta na pierwszy taniec młodej pary (dzikie densy i te sprawy). Na sam koniec zaśpiewaliśmy sto lat Boni, która obchodziła urodziny!
My bawiliśmy się świetnie, a impreza trwała do rana!
A teraz łapcie pare zdjęć autorstwa Ingi!
Szczerze? Uważam, że jedno z lepszych spotkań. Życzę szczęścia dziewczynki ( a raczej powodzenia Smerfie Hah).
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPowodzenia Smerf oraz Krokiet na nowej drodze hehe ^^
OdpowiedzUsuń