wtorek, 16 stycznia 2018

Wszystko ma swój koniec.

Hej bubusie!
Dziś trochę mniej przyjemny post, ale wydaję mi się, że to najwyższy czas, abym go opublikowała.
Jestem zdania, że wszystko musi się kiedyś skończyć, nieważne jak cenne dla nas było.
Mieliście kiedyś tak, że byliście bezradni w jakiejś kwestii? Mam tak teraz, chciałam, starałam się i zależało mi, ale teraz? Teraz straciłam jakiekolwiek nadzieje i chęci. Do czego, zapewne zapytacie... Otóż do... do prowadzenia klubu. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie taki moment kiedy poczuję, że Star Stable to już nie gra dla mnie... Ten moment nadszedł teraz, wszystko co kiedyś sprawiało mi ogromną radość teraz zaczęło mnie nudzić... Już jakiś czas temu wiedziałam, że RJC powoli zaczyna tracić sens, ale od myśli do czynów i tak, to jest ten dzień, ten dzień kiedy pożegnamy nasze ukochane RJC. Z konfą nie dam rady się rozstać, za bardzo kocham moje perełki, ale klub na Star Stable już... wygasł?
Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną i w tych dobrych i w tych złych momentach. To dzięki Wam RJC przez tak długi okres trzymało się naprawdę dobrze i w ogóle istniało.
Oczywiście nie obyło się bez... hm? *Słowa, których nie powinnam używać*, czyli osób, na które tylko straciłam mój czas i pomyliłam się co do naszych relacji.
Czy to koniec? W pewnym sensie tak, ale kto wie, może to dopiero początek...

sobota, 2 grudnia 2017

Deer Huntersi!

    Dzisiaj każda z nas na spotkanie wzięła strój myśliwego, strzelby i ruszyła do Głuchych Lasów! Zadanie nie było łatwe, wręcz przeciwnie! Wymagało współpracy, opanowania i spostrzegawczości.
W lesie pełnym milusich zwierzątek pojawiły się krwiożercze jelonki, których zadaniem było zjedzenie wszystkich myśliwych!
-Miały przerażające zęby i pazury! - opowiadają członkowie dzisiejszych łowów.
Jak to możliwe? Czyżby wybryki natury, a może dobrały się one do radioaktywnych energetyków z Mistfall? Tej zagadki chyba nikt nie rozwiąże!

    Zapytacie nas, co się działo gdy ktoś został ugryziony przez jelonka? Ostatkiem sił wracał do medyka, którym była niezastąpiona Halynka i tam opatrywała wszystkie rany! Ale chwila, przecież nic nie może trwać wiecznie i być tak piękne! Któregoś razu nasz medyk został ugryziony i to on stał się jelonkiem! Wtedy zaczął się prawdziwy dramat, lecz dzięki świetnej pracy zespołowej niegrzeczny jelonek nie biegał długo po lesie, ponieważ widząc to co się dzieje obudziła się jego wola walki oraz chęć niesienia pomocy i oparł się złej naturze! (Pstt.. znalazłyśmy w lesie kilka pustych puszek po energetykach!)

    Pierwsze łowy Deer Huntersów miały na celu poprawić współprace oraz relacje w naszej rodzinie! Dziewczyny od razu zaczęły podawać współrzędne oraz mówić gdzie ostatnio widziały obiekt polowania. Nie dało się zapanować nad czatem klubowym! Leciało 5 wiadomości na sekundę! Grobowa cisza zapadła kiedy Lucek napisał "WIDZIAŁAM HALYNKE!" Automatycznie po niecałej sekundzie, wszystkie konie ruszyły cwałem, by móc uratować biedną Halynke ze szponów zarazy. Na szczęście po zwycięskiej gonitwie medyk zaprosił nas do siebie na kubek gorącej czekolady oraz wieczór przed telewizorem.



sobota, 18 listopada 2017

Kadryl

Kolejne próby i przygotowania ruszyły pełną parą. Wszystkie perełki dzielnie pracują nad naszym układem, co prawda mnie w tym tygodniu nie może  tam z nimi być (nauka pozdrawia✌🏼), ale oczywiście „nadzoruję” pracę i postępy dziewczyn. Szczerze? Jestem w stanie stwierdzić, że po tych wielu nieudanych próbach układ wygląda po prostu świetnie! Ciężka praca popłaca, a my jesteśmy tego idealnym przykładem.

czwartek, 26 października 2017

Raz, dwa, trzy gonisz ty!

Kolejna sobota tego miesiąca, ale za to jakże miło spędzona.
Tradycyjnie o 19:00 spotkałysmy się na Farmie Steva. Hasło na dziś? Berek!
Ruszyłyśmy więc do Nowej Grani (co z tego, że Alina (Halyna) pogubiła po drodze wszystkich 😂) i po wyjaśnieniu zasad ruszyłyśmy w szaleńczą ucieczkę przed berkiem. A ile było przy tym wrzasków i pisków! To chyba była najgłośniejsza zabawa ostatniego miesiąca. ;) Koniec końców wygrała Izabella (Smerf), której nikomu nie udało się złapać mimo, że kilka razy było całkiem blisko. Potem jeszcze ganiałyśmy się na koniach na polach wokół Fortu Maria, ale przez lagi i dziwne łapanie osób, które były daleko od nas (zue lagi, nawet pobawić się nie dadzą dzieciom ;-;) znowu zeszłyśmy z koni i ganiałyśmy się na tarasach obok Księżycowego Sierpu.
Skończyło się na tym, że Rose i Alina wpadły w mur, a reszta nas się dołączyła i tak oto zostałysmy uwięzione w ścianie...

Łapcie zdjęcia zrobione przez naszego kochanego Krokieta (Rose)!


niedziela, 15 października 2017

Kadry powracaja!

Piątek!
Idealny dzień, aby wznowić nasze ukochane kadry. Jak to wszyscy mawiają początki nie są łatwe. Tak było i w naszym przypadku. Nowy układ, właśnie nad tym pracowałyśmy. Po wielu próbach w końcu udało nam się dojść do perfekcji. Jak wiadomo każdy popełnia błędy więc i takie się zdarzały, ale ogólnie nasz piątkowy "pojedynek" z układem uważam za jak najbardziej wygrany.




niedziela, 17 września 2017

Krokiet i Smerf oficjalnie razem

16.09.2017 to pamiętna data dla całego RJC. Krokiet i Smerf oficjalnie są małżeństwem! 
Teraz nadchodzi zasadnicze pytanie...  Kto popełnił gorszy błąd? Krokiet żeniąc się czy Smerf wychodząc za mąż? 
Ale od początku. Zaczęłyśmy myślenie o ślubie już w lutym, data była ustalona na maj, ale niestety przez brak czasu (bo krokiet uciekł sprzed ołtarza!!! - Smerf) nie wyszło. Pod koniec wakacji kiedy dołączyłam do klubu zaczęłyśmy myśleć o tym na poważnie i padło na 16 września. Mijały tygodnie, wszystko było dopięte na ostatni guzik, aż nastąpił ten długo wyczekiwany dzień. 
Od rana sprawdzałyśmy czy wszystko jest przygotowane, kupiłyśmy pikniki i wyczekiwałyśmy tej godziny. W końcu po godzinach męczarni nastała 19. Zapowiadało się totalną porażką, przyszły tylko 3 osoby więc postanowiłyśmy jeszcze trochę poczekać. Po 10 minutach czekania okazało się, że będzie nas 11! Zaczęłyśmy ceremonie Smerf razem z uczestnikami podjechali do miejsca, w którym ja i Sam (ksiądz) czekaliśmy na moją przyszłą żonę. Po zakończonej ceremonii pojechaliśmy na Zapomniane Pola, aby zacząć się bawić! 
Najpierw rozłożyłyśmy piknik aby na spokojnie porozmawiać, następnie była zabawa w krzesełka. Poustawialiśmy konie i osoba, która ostatnia weszła w konia odpadała. Nasza cudowna Gil oczywiście wygrała (hehe). Potem nadszedł czas na rzucanie welonem i muszką! Nową panią młodą została Inga, a nowym panem młodym Boni (oczywiście pierwszy pocałunek był). 
Kiedy wybiła godzina 20 pojechałyśmy do Fortu Pinta na pierwszy taniec młodej pary (dzikie densy i te sprawy). Na sam koniec zaśpiewaliśmy sto lat Boni, która obchodziła urodziny! 
My bawiliśmy się świetnie, a impreza trwała do rana!

A teraz łapcie pare zdjęć autorstwa Ingi!




piątek, 1 września 2017

Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, tu Sam.

 6 miesięcy, 6 miesięcy razem. Ten czas tak wiele mnie nauczył. Dał mi możliwość poznania tylu wspaniałych osób.
 W trudnych chwilach mogłam liczyć właśnie na Was, na moje kochane skoczki! Może jest to dziwne, ale przywiązałam się do klubu, niby tylko pixele, ale RJC to jedna z lepszych rzeczy jakie mnie do tej pory spotkały. 
 Pewnie zapytacie dlaczego to piszę... Otóż mało brakowało, aby moja przygoda zwana RJC  dobiegła końca. Margaret (właścicielka) postanowiła rozwiązać klub, ale ja nie poddałam się, walczyłam do końca o RJC. W pewnym momencie po długiej i wyczerpującej rozmowie Margaret zaproponowała abym to ja przejęła klub. Kiedy już pojawiło się to światełko w tunelu bez wahania zgodziłam się, bo najprawdopodobniej była to ostatnia deska ratunku. 
 To zabawne, ponieważ pamiętam jak walczyłam o miejsce w klubie, a teraz walczę aby sprawdzić się jako właścicielka.
 Mawiają, że początki nie są łatwe. Szczerze? W zupełności się zgadzam, ale na szczęście mam moje kochane dziewczyny (chłopców też ✌), które wspierają mnie i dają ogromnego kopa motywacji.
 Jeśli chodzi o Margaret, mojego kochanego Margusa to podziwiam jej wytrwałość nawet w ciężkich momentach. Była świetną właścicielką i pozostanie w naszych sercach na zawsze. 
 Wiem, że trochę się rozpisałam, ale RJC jest chyba dla mnie zbyt ważne, aby tak ważną wiadomość przekazać w inny sposób.

Mam nadzieję, że obecne RJC z nową właścicielką również przypadnie Wam do gustu, na pewno będę się o to starać.
Dziękuję  Margaret za to, że akurat ja mam możliwość prowadzenia tak wspaniałego klubu. 
Podziękowań dla członków klubu również nie może zabraknąć, a więc dziękuję! Bez Was nie dałabym rady.

Gotowi na nowy rozdział naszej przygody? 

Samantha Springwater.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------